WYJAZD DO POZNANIA I SPACER PO MALCIE


W ostatnim czasie nie mieliśmy zbyt wiele wolnego. Każdy z nas zajęty własnymi obowiązkami, a do tego zmianowy system pracy Szyszki sprawia, że często chce on posiedzieć po prostu w domu. Jednak zapowiadająca się świetna pogoda i w końcu wolny weekend sprawiły, że zdecydowaliśmy się na wyjazd do Poznania, na spacer.
Ostatnio, gdy obudziłam się o 6 rano zaczęłam czytać swojego bloga, a dokładnie relacje z różnych wyjazdów. Mówię później do Szyszki, że lubię do tych wycieczek wracać i stwierdzam, że były one bardzo fajne.  Najistotniejsze w tym wszystkim jest to, że są to zwykłe, jednodniowe wyjazdy, gdzieś w inne miejsce na spacer, a tyle uroku ze sobą niosą. Więc wizja wolnego i ciepłego weekendu musiała nas gdzieś zagnać. Do Poznania mamy stosunkowo blisko więc jest to jeden z głównych powodów, dlaczego często wybieramy to miasto. 


Malta natomiast, to świetne miejsce na spacer z psem więc jak widzicie Fisia jedzie z nami, no i dla ciężarnych również :). Wokół jeziora jest ok. 7km więc na spacer idealnie, a w razie potrzeby jest gdzie odpocząć. Od samego początku świeciło bardzo fajne słońce, jednak od czasu do czasu dawał o sobie znać wiatr, jednak tylko na początku. Już za chwilę będę się rozbierać z gorąca, cu-do-wnie!



Chociaż na ścieżkach kręci się dość sporo ludzi, bo i spacerują i jeżdżą na rolkach oraz rowerach, to zawsze można znaleźć tam miejsce dla siebie, gdzie nikt nie będzie ci przeszkadzał. I tak oto w głównej mierze, spacerowaliśmy sobie z Fisią trawą, gdzie ruch był praktycznie zerowy.



Podoba mi się to, jak w wielkich miastach przywiązuje się coraz większą wagę do bezpiecznych i ciekawych placów zabaw oraz miejsc na miejską siłownię. Zazwyczaj jest tam sporo ludzi, tutaj było podobnie. 





My z Fisią odpoczywamy, a Szyszka pakuje :)


Fisiek to tak mądre stworzenie, że czasami jestem w szoku. Gdy jesteśmy na spacerze i jest bardzo ciepło, to w chwili przerwy zawsze szuka cienia. Gdy nie może go znaleźć, bo teren jest zbyt otwarty, kładzie się w pozycji żaby w cieniu, który robię ja, siedząc lub stojąc. Jest to dla mnie dość zadziwiające, gdyż pies mojej mamy nawet w największy upał położy się w słońcu, a nie w cieniu. Widać, że nie daje rady, ale miejsca nie zmieni, taki dziwny typ. Więc brawo Fisia. 


Kwitnące drzewa i krzewy to radość dla moich oczu, naprawdę uwielbiam! Wiosna to zdecydowanie moja ulubiona pora roku.



Po spacerze pojechaliśmy na Rynek na obiad. Tak jak się spodziewaliśmy stoliki są już powystawiane więc zjedzenie na świeżym powietrzu to jest to. Ludzi było dość sporo, zwłaszcza, że tego dnia odbywał się w Poznaniu maraton. Miejsce udało nam się jednak znaleźć i zjeść. 


Mina Szyszki podczas przeglądania kart zawsze w cenie! :)







Po obiedzie poszliśmy na spacer po rynku i wstąpiliśmy na lody. To już nasz ostatni przystanek. Po zjedzeniu ruszamy do domu, aby przygotować się na kolejny tydzień pracy. 





To był bardzo fajny i przyjemny wyjazd.
A Wy, lubicie takie jednodniowe wycieczki?

Ściskam!
M. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 puchowa czapka , Blogger