PRZYJDŹ I ZBIJ NA SZCZĘŚCIE


(żródło : https://callmeheike.files.wordpress.com/2015/12/scherben-am-polterabend.jpg?w=523)

Przez jednych nazywany polter, przez innych porterament, a jeszcze innych po prostu butelki. Jednym i drugim chodzi o to samo, a mianowicie o Polterabend, organizowanym w domu rodzinnym pani młodej. W tłumaczeniu dosłownym jest to nic innego jak "hałaśliwa noc". Zwyczaj ten wywodzi się z krajów niemieckojęzycznych. Dawniej wierzono, że tej nocy zrywało się z przeszłością i odpędzało złe duchy. 

Wiem, że nie we wszystkich regionach Polski zwyczaj ten jest znany. O co zatem w nim chodzi?  A mianowicie dzień przed ślubem każdy, absolutnie każdy, kto ma chęć może przyjść i zbić szkło lub porcelanę na szczęście młodej parze. Przybyłych gości wita się wódką, rozbite szkło sprząta i zaprasza na poczęstunek. 

Rozmawiałam z moją ciocią o tym zwyczaju i mówiła, że 30 lat temu na wsi wyglądało to nieco inaczej. Ludzie przychodzili do bramy i jeśli nie otrzymali butelki wódki wówczas tłuki szkło przed bramą, jeśli otrzymali, bałaganu nie robili.

(źródło:http://www.dasbiber.at/files/polterabend-shirt_design.png)

"Koniec jest bliski!
Żenię się!"


Jak wygląda to dzisiaj?

Jeśli w danym regionie Polski zwyczaj ten jest praktykowany są przewidziane na niego dwa terminy. Organizuje się go tydzień przed weselem lub jak za dawnych czasów dzień przed. Idąc doświadczeniem i radami innych są pary, które nie wyobrażają sobie zorganizować butelek dzień przed, gdyż jest ryzyko, że goście się zasiedzą, a młodzi tym samym nie wyśpią. Nie wspomnę już o sytuacji w której pan młody może przesadzić z alkoholem. Wówczas dobrym rozwiązaniem jest zorganizowanie tegoż spotkania wcześniej. Mamy spokojną głowę, możemy siedzieć do białego rana i tak też zazwyczaj się dzieje. W obecnych czasach niezależnie od tego, czy organizujesz owe spotkanie dzień, czy tydzień wcześniej musisz przygotować dla przybyłych gości poczęstunek. Zazwyczaj jest on w formie grilla, czyli serwujesz kiełbaski, jakieś sałatki i coś słodkiego do przegryzienia. 

My, nasz porterament rozganizowaliśmy dzień przed weselem czyli w piątek. Już w czwartek przyjechała do nas firma, która rozstawiła nam namiot i ławki. Tego samego dnia zabrałam się wraz z mamą za jego niewielkie przystrojenie. Balony i lampiony zamówiłam już dużo, dużo wcześniej (o tutaj).  W końcu przyszedł na nie czas. 





Przystrojenie nie zajęło nam dużo czasu. Rach ciach i było gotowe. Na stole ustawiłyśmy słoiczki z kwiatami oraz papierowe lampiony. Zależało nam przede wszystkim na tym, aby wszystko co było użyte można było wyrzucić do śmieci. Z pewnością ułatwia to sprzątanie. 






Szyszka w tym czasie zajął się przygotowaniem grilla. Wszystko poszło bardzo sprawnie i szybko. Spotkanie uważam za bardzo udane. Przyszło wielu gości, niektórych się w ogóle nie spodziewałam więc tym samym sprawili mi wiele radości swoją obecnością. 


 To były bardzo intensywne cztery dni. Od czwartku zaczynając i na niedzieli kończąc. Cieszę się, że mamy to już za sobą, że wracamy do normalnego trybu dnia, ale wspomnienia i pamiątki mamy z tego okresu wspaniałe. Szczęście musi nam dopisywać, gdyż zbite były różne rzeczy z telewizorem włącznie :) Huk jak po wybuchu bomby.


A jak tam u Was?
Praktykowana jest taka tradycja zbijania szkła?

Ściskam!
M.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 puchowa czapka , Blogger