KARKONOSZE - ŚNIEŻNE KOTŁY - DZIEŃ 2


Przybywam do Was dziś z kolejnym wpisem dotyczącym naszego urlopu. Na wyjazd w góry czekałam naprawdę bardzo długo. W pierwszy dzień naszego wyjazdu zwiedziliśmy zamek Książ w Wałbrzychu o czym pisałam tutaj <klik>. Drugi dzień zamierzaliśmy spędzić w górach. I to właśnie drugiego dnia zakochałam się w nich ponownie, ale jednocześnie nabrałam w stosunku do nich ogromnej pokory. 
Pamiętam, że rano byłam bardzo podekscytowana. Zjedliśmy śniadanie, ubraliśmy się, spakowaliśmy i ruszyliśmy na spotkanie przygodzie. Nasz pensjonat położony był bardzo blisko szlaku, jednak pierwsze co czekało na nas zaraz za zakrętem to ogromna górka. Już ona mnie wymęczyła, a było to 2 minuty podróży. W Karkonoszach byłam po raz pierwszy, dlatego pierwszym celem naszej wyprawy był Wodospad Kamieńczyka. Droga prowadząca na wodospad jest często uczęszczaną trasą, gdyż nie jest ona szczególnie wymagająca i długa. Aby wejść pod wodospad należ kupić bilet w wysokości 6 zł za osobę. W gratisie dostaje się niezwykle twarzowy kask.







Nie potrafię tego wytłumaczyć, ale mam ogromną słabość do drewna i bardzo mi się podoba, gdy jest ułożone .. no mam tak :) Kojarzy i się to z przytulną chatką gdzieś pod lasem i palącym się w domu kominkiem.



Następnie szlakiem czerwonym udajemy się na halę Szrenicką. Tutaj również pobierana jest opłata za wstęp do Karkonoskiego Parku Narodowego w wysokości 6 zł/os. 
Na szlaku spotyka się bardzo sympatycznych ludzi, którzy z wielkim uśmiechem na twarzy podobnie jak ja! dyszą ze zmęczenia. Dochodzę do wniosku, że bardziej męczą mnie takie proste, niepozorne podejścia pod górę, niż iście kamieniste szlaki. 



Docieramy jednak na halę Szrenicką i tam robimy sobie krótką przerwę na herbatę i drożdżówkę. Świeci słońce, ale przy tym niemiłosiernie wieje. 



Kontynuujemy naszą podróż czerwonym szlakiem na Szrenicę. Ubrana już nieco cieplej, gdyż na hali Szrenickiej nieźle wiało po plecach. 




Dotarliśmy do Szrenicy, szczytu położonego 1362 m.n.p.m. Znajduje się tam pierwsze w Polsce prywatne schronisko turystyczn powstałe w 1922 roku. 





Po zrobieniu zdjęć i chwili odpoczynku ruszamy dalej czerwonym szlakiem. Dalszy cel naszej podróży to Śnieżne Kotły. Po drodze mijamy Trzy Świnki czyli grupę skalną położoną na granicy polsko - czeskiej. Znajduje się ona na wysokości 1290 m.n.p.m. Ze skałami związana jest pewna legenda. Opowiada ona o Liczyrzepie (jest to bohater wielu legend), który najął się do pomocy w gospodarstwie do wypasu świń. Gdy przyszedł czas wypłaty, chytry gospodarz chcąc zaoszczędzić ukrył trzy świnie chcąc tym samym oskarżyć Liczyrzepę o ich stratę. Jednak Duch Gór przejrzał zamiary nieuczciwego gospodarza, nadymał trzy świnie tak że pękły, a na koniec zamienił je w kamienie.





Kolejnym ciekawym zjawiskiem na trasie jest Twarożnik. Jest to granitowa grupa skalna położona w pobliżu Mokrej Przełęczy. Nazwa skałek pochodzi z niemieckiego tłumaczenia (Quarkstein) oznaczającego grudki białego sera. 






Docieramy do Śnieżnych Kotłów. Jest to relikt epoki lodowcowej w zachodniej części Karkonoszy. Wysokość ścian kotłów sięga powyżej 200 metrów. Na dnie znajdują się okresowo wysychające Śnieżne Stawki i kilka młak, czyli powierzchniowy wypływ wód podziemnych. Ponad kotłami w 1837 roku ówczesny właściciel tego terenu hrabia Schaffgotsch ufundował  pierwsze schronisko w Karkonoszach. Budynek wielokrotnie przebudowywano. Obecnie znajduje się tu Telewizyjna Stacja Przekaźnikowa



Przy krawędzi kotła znajdują się dobrze zabezpieczone punkty widokowe. To własnie na tych punktach widokowych podjęliśmy decyzję, że chcemy zejść na dół na Śnieżne Stawki. Była to bardzo dobra decyzja, choć trasa trochę nas zaskoczyła.



Telewizyjna Stacja Przekaźnikowa



Rozpoczynamy zejście na dół. Po drodze mijamy Wielki Szyszak, którego szczyt i zbocze pokrywa rumowisko granitowych bloków. Na początku poruszamy się szlakiem czerwonym, a następnie na krótki okres przechodzimy na niebieski, aby finalnie wejść na zielony.
Trasa prowadząca w dół była niezwykle magiczna i piękna. Należy również zaznaczyć, że wcale nie taka łatwa. 









Widok z dołu na Stację Przekaźnikową.






W tym oto momencie ze szlaku niebieskiego przechodzimy na zielony. Jesteśmy już coraz bliżej.






Są i one - Śnieżne stawki. Pamiętam, że gdy w tym miejscu na nie patrzyłam zastanawiałam się gdzie tu idzie szlak.. ale spokojnie jest.







Jest i szlak nad Śnieżnymi Stawkami. Przejście go sprawiło mi dużo frajdy. 





Gdy patrzę teraz na to zdjęcie przypomina mi się, jak bardzo byłam wtedy szczęśliwa .. i zmęczona jednocześnie.







Wracamy już do Szklarskiej. Tego dnia przeszliśmy około 24 km, których wcale nie planowaliśmy. Wszystko nas wtedy ciekawiło, przyciągało więc mówiliśmy jeszcze tylko tam, jeszcze tylko kawałek, chodź to tylko 15 minut drogi. Około 18 byliśmy już w pokojach. Byłam wykończona, przeciążyłam kolano podczas schodzenia, ale nie żałowałam ani jednej minuty spędzonej tam.

Ściskam!
M.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 puchowa czapka , Blogger