ZDOBYWAMY ŚNIEŻKĘ - DZIEŃ 5


Będąc w Karkonoszach wręcz obowiązkowe jest wejście na Śnieżkę. Niezależnie od tego, czy wjedzie się wyciągiem i przejdzie od niego te 2 km na tę jakże wielką atrakcję turystyczną, czy pokona się całą trasę na pieszo. My ten ważny punkt naszej wyprawy zostawiliśmy sobie na piaty dzień naszego urlopu. 

Właścicielka naszego pensjonatu w Szklarskiej Porębie poleciła nam, abyśmy do Karpacza pojechali  autobusem, gdyż w okresie letnim krążą co godzinę. Doszliśmy do wniosku, że warto spróbować czegoś innego..  tym czymś miała być właśnie podróż PKS-em :)
Po dotarciu do Karpacza natychmiast weszliśmy na szlak i rozpoczęliśmy naszą przygodę. Trasę  rozpoczęliśmy od Świątyni Wang, ewangelickiego kościoła parafialnego, który został przeniesiony w 1842 roku z miejscowości Vang w Norwegii. Uważany jest za najstarszy drewniany kościół w Polsce. Konstrukcja świątyni wykonana jest bez użycia gwoździa a za pomocą ciesielkich złączy. Niestety nie weszliśmy do środka, gdyż naglił nas czas. Mam nadzieję, że będzie jeszcze kiedyś okazja. 




Kontynuujemy marsz niebieskim szlakiem przy pięknej pogodzie, ze wspaniałymi widokami. 




Docieramy do miejsca, które całkowicie skradło moje serce. Cudowne widoki, przepiękna zieleń, cisza..



Samotnia - schronisko PTTK im. Waldemara Siemaszki usytuowane w kotle Małego Stawu. Znajdujemy się na wysokości 1195 m.n.p.m.






W tych jakże pięknych okolicznościach przyrody robimy przerwę na słodkie i kawę. 



Po odpoczynku opuszczamy Samotnię i kontynuujemy tresę niebieskim szlakiem, równie pięknym i malowniczym. 












Docieramy do Domu Śląskiego, schroniska na Równi pod Śnieżką. Dzięki swemu położeniu jest najliczniej odwiedzanym schroniskiem w Karkonoszach. Stąd już tylko 20 min dzieli nas od szczytu. 
Na Śnieżkę możemy wejść na dwa sposoby. Krótszą drogą z łańcuchami lub Jubileuszową (widoczną po lewej stronie), która została wybudowana w 1905 roku z okazji 25-lecia Towarzystwa Karkonoskiego, pełni ona rolę m.in. "łatwiejszej" trasy na szczyt Śnieżki.



My wybraliśmy oczywiście trasę krótszą i trudniejszą. Większy fun, lepsze widoki i mega zadyszka :) Widoczność ze Śnieżki przy sprzyjających warunkach przekracza 200 km, także jest co podziwiać.











Jest i "Ona"najwyższy szczyt Sudetów, według najnowszych danych 1603 m.n.p.m. I w tym oto miejscu nie wiem co napisać i jak zacząć. Miejsce to absolutnie nie przypadło mi do gustu i nie mam tu w ogóle na myśli widoków. Lubię poznawać nowe miejsca, nawet te typowo turystyczne, oblegane. Jadąc w nowe tereny jestem po prostu świadoma tego, że mogę spodziewać się tłumów. Lecz w górach jakoś mi to przeszkadzało.  Miałam wrażenie, że odbiera się człowiekowi to, po co między innymi tam przyszedł, a mianowicie po widoki, kontakt z przyrodą oraz tę otaczającą ciszę. I wcale nie jest tak, że w innych schroniskach, o które zahaczaliśmy nie było turystów, wręcz przeciwnie byli. Jednak tutaj na Śnieżce wszystkiego było jakby więcej- więcej ludzi i więcej hałasu. Spotkać tu można ludzi ubranych typowo na górskie wyprawy, na sportowo jak i elegancko. Panie spacerują nawet w butach na koturnach.. (!). Wewnątrz budynku kupimy kawę, hot-doga, zapiekankę, skorzystamy z toalety za 3 zł, a nawet dostaniemy dyplom zdobycia Śnieżki za 20 zł. Budynek jest zniszczony i obdrapany. Pomyśleć tylko, że jest to miejsce najbardziej turystyczne, a tam na górze jest jakby absolutnie pozbawione klimatu. Odnoszę wrażenie, że nie dba się o to miejsce, gdyż ono broni się samo w sobie, tylko dlatego, że jest najwyższym szczytem. A jak wiadomo skoro szczyt, to wiele osób będzie chciało go zdobyć i nie jest ważne jak, kolejką czy na pieszo, ważne, że mogę powiedzieć byłam/byłem.  Więc turyści nadal będą tam przybywać. 






Podczas takich wypraw podobnie jak w życiu, na szczęście nie sam szczyt jest ważny lecz droga jaką trzeba pokonać. Czy żałuję wejścia na Śnieżkę? Absolutnie nie! W czasach licealnych byłam w Tatrach i  Górach Stołowych lecz niewiele pamiętam. Dopiero teraz świadomie przeżywam miejsca do których jeżdżę. 



Na zejście wybraliśmy drogę "łatwiejszą" z dwóch powodów. Na trasie, którą wchodziliśmy jest dość tłoczno i wąsko, a poza tym chcieliśmy zobaczyć co ciekawego w sobie kryje. A zaoferowała nam spacer z przepięknymi widokami. 






Zeszliśmy na szybką pomidorową do Domu Śląskiego, ostatni rzut oka na Śnieżkę i rozpoczynamy powrót do Karpacza.  


Jak się okazało zejście było dla mnie wielkim wyzwaniem, gdyż ponownie odezwało się moje prawe kolano, które znów przeciążyłam. Droga powrotna była bardzo kamienista i mocno pochylona, dlatego zejście wymagało dużej siły w nogach, aby wyhamowywać. Pierwotnie plan był taki, aby  ze Śnieżki zjechać wyciągiem, tak po prostu dla samej atrakcji. Jednak gdy zobaczyłam ten stary wyciąg krzesełkowy powiedziałam, że nigdy w życiu na niego nie wsiądę. Zacięłam zęby i zdecydowałam się na zejście. 



Wiedząc, że ze Śnieżki będziemy zjeżdżać wyciągiem, podczas podchodzenia nie spieszyliśmy się  szczególnie. Problem zaczął się, gdy doszłam do wniosku, że na wyciąg nie wsiądę i wtedy właśnie rozpoczęliśmy wyścig z czasem. Moje bolące kolano (każde zgięcie nogi było koszmarem), ciężka trasa powrotna i obawa, że nie zdążymy na ostatni autobus powrotny do Szklarskiej. Cóż za atrakcje ..!Udaje nam się jednak dotrzeć na czas i mamy jeszcze chwilę na odpoczynek.




Śnieżka plasuje się na trzecim miejscu na liście Koronnych Szczytów Polski. Wyprzedza ją Babia Góra znajdująca się na wysokości 1725 m.n.p.m oraz Rysy z wysokością 2499 m.n.p.m.Wejście na nią, jak i zejście jest dla mnie sporym wydarzeniem. Jak pisałam już wcześniej nie sam szczyt jest ważny lecz pokonana droga, a była ona warta zobaczenia. Przez cały sześciodniowy pobyt w górach mieliśmy piękna pogodę, świeciło cudowne słońce, które momentami uniemożliwiało zrobienie zdjęcia. To co zachwycało nasze oczy, często nie był w stanie uchwycić aparat. Jednak najważniejsze jest to przeżycie, które towarzyszy tym wędrówkom. Pomimo tego, że mam obiekcje do samego szczytu Śnieżki, że jest tam budynek trochę zaniedbany to każdej osobie, która tam nie była powiem "idź", "wejdź", "zdobądź". Gdyż będąc tam masz wrażenie, że gdy wyciągniesz rękę w górę to dotkniesz chmur. Spoglądasz w dół i jesteś pełen podziwu dla siebie, że jeszcze niedawno byłeś tam na dole, a teraz jesteś tutaj, wśród chmur. I choćbym narzekała na bolące kolano, to ani sekundy nie zamieniłabym na nic innego, bo lubię wyzwania, a wędrówki po górach z pewnością ci je zapewnią i pokory w gratisie nauczą.

Ściskam!
M.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 puchowa czapka , Blogger